Piszecie w swoich książkach?

12.04.2019 | Komentarze: 4
Anatomia norweskiego, podpisany szkielet

Kiedyś wydawało nam się, że nie wypada pisać po książkach. To pewnie z czasów szkolnych, kiedy podręczniki przekazywało się młodszym rocznikom, a samemu kupowało od starszych. Książki z biblioteki to była świętość i niech tak nadal zostanie. W końcu to jakby zniszczyć znajomemu pożyczoną książkę. Nie na miejscu.

Dziś własne książki traktujemy jak kawałek naszego świata. Zaznaczamy na nich fragmenty, które chcemy zapamiętać, albo szczególnie nam się spodobały. Wtedy łatwiej do nich wrócić. Nie przeszkadza nam, kiedy jedno z nas zrobiło swoje notatki, a później książkę czyta drugie i nanosi kolejne. To całkiem ciekawe, kiedy odkrywa się, nad czym ktoś inny rozmyślał. Albo nad czym zastanawialiśmy się my sami kilka lat wcześniej, kiedy byliśmy nieco innymi ludźmi.

Anatomię tworzyliśmy z myślą o osobach, które lubią sobie popisać, pozaznaczać, pozakreślać, dopowiedzieć, narysować. Przed wydrukiem wybraliśmy się w Oslo do producenta papieru, gdzie czekał na nas przemiły, starszy pan. Długo pokazywał nam publikacje, najróżniejsze papiery i opowiadał o dobrych praktykach. Wybraliśmy taką gramaturę, żeby książka nie była zbyt gruba i ciężka. Nie chcieliśmy efektu bajki dla dzieci – czyli grubych kartek. Papier miał być cienki, ale bez przesady – bez efektu biblii. Taki, żeby dało się swobodnie pisać i rysować.

Mamy nadzieję, że są wśród Was osoby, które to dostrzegły i dobrze zadomowiły się w swoich Anatomiach.


Jeśli podobał Ci się ten artykuł, sprawdź jeszcze:
40 stron później