Ile czasu zajmuje nauka języka?

Każdy prędzej, czy później zaczyna szukać odpowiedzi na to pytanie. Początkujący chcieliby to wiedzieć zanim zaczną naukę, a zaawansowani pytają, ile to jeszcze zajmie.

Często widać książki i kursy, których twórcy zapewniają, że opanujesz język w dwa lub trzy miesiące. Łatwo skusić się na taki zakup, bo to coś, w co chcielibyśmy wierzyć.

Co się dzieje dalej? Sam pewnie wiesz. Książka leży na półce, kurs “przerobiony” (lub nawet nie), a łatwości w komunikacji jak nie było, tak nie ma.

Z drugiej strony wcale nie uważam, że poznanie języka w stopniu komunikatywnym w tak krótkim czasie, jest niemożliwe. Wszystko zależy od podejścia.

Spójrzmy na takie osoby jak Tim Ferriss czy Benny Lewis. Obaj uczą się niewiarygodnie szybko i znają około 10 języków obcych.

Jak tego dokonali? Benny opisał swój proces nauki w książce Fluent in 3 months. Ale jak sam podkreśla, to nie są żadne tajemne techniki. Fluent oznacza łatwość w nawiązywaniu nowych znajomości i rozmawiania na codzienne tematy – a nie doskonałą znajomość języka.

Patrząc z tej perspektywy, nauczenie się języka w trzy miesiące jest bez wątpienia możliwe. Pod warunkiem, że Twoim celem jest codzienna komunikacja, masz trzy miesiące urlopu, dobrego nauczyciela i kilku pomocnych znajomych, jesteś bardzo pracowity i wiesz jakie metody są dla Ciebie najlepsze.

Z drugiej strony nauka języka nie polega na biciu rekordów czasu. Nigdy nie będziesz z siebie zadowolony i nie znajdziesz przyjemności w nauce porównując się do innych. Każdy ma inne życie i po drodze własne priorytety.

Dwie historie

Chcę Wam przedstawić dwie osoby, dwie zupełnie różne historie – prawdziwe i szczere. Bez szpanu, udawania i robieniu wrażenia na kimkolwiek. Nie po to, by się do nich porównywać, ale zainspirować i zmotywować.

Patrycja

Patrycja mieszka w Bergen, pracuje jako au-pair i prowadzi bloga: Pat i Norway. Niedawno napisała mi w mailu, jakimi metodami uczy się norweskiego od czasu przyjazdu do Norwegii. Myślę, że ma powody do dumy. Sam zobacz.

Przebywanie z rodziną i codzienna rozmowa dały mi bardzo dużo. Poza tym byłam na kursach A1, A2 i B1 del 1, z tym, że na ostatnim kursie najzwyczajniej w świecie się nudziłam bo cały kurs tłumaczyliśmy teksty, które już rozumiałam. Więc przez przebywanie z rodziną byłam poziom wyżej. Kursy dały mi chyba tylko usystematyzowanie gramatyki.

Jeśli chodzi o słownictwo to codziennie czytam gazety – zaczynałam od tłumaczenia samych nagłówków, komiksów i reklam. Teraz jestem w stanie czytać całe artykuły bez konieczności zaglądania do słownika. Codziennie też słucham norweskiego radia – w samochodzie, w domu, czy na spacerze (ze słuchawkami w uszach). Gdziekolwiek nie idę, zawsze próbuję mówić po norwesku – w sklepach i różnych instytucjach. Wychodzi mi to lepiej lub gorzej i dopiero w ostateczności używam angielskiego.

W grudniu postanowiłam sobie, że od pierwszego stycznia zacznę rozmawiać w domu tylko po norwesku. Moja host rodzina była w lekkim szoku, że tak wytrwałam w swoim postanowieniu. Oni też starają się pomagać z moim językiem. Sytuacja jest śmieszna, bo mama mówi z dialektem Haugesund, tata pochodzi z Levanger na północy, a dzieci mówią po bergeńsku. Ale uważam to za bardzo dobry trening, bo mogę osłuchać się z wieloma dialektami i poznać mnóstwo różnych słów nieużywanych nigdzie indziej.

Od jakichś 3 miesięcy pomagam też mojej host dziewczynce (10 lat) w odrabianiu lekcji norweskiego i angielskiego. Wcześniej pomagałam jej tylko z matematyką, bo mój język nie był na tyle dobry. Teraz np. sprawdzam jej zadania domowe i pomagam w czytaniu. Dla nas obu to świetny trening. A host mama tylko rzuca okiem, żeby się upewnić, że jest prawidłowo.

Od stycznia też nie korzystam już ze słownika dwujęzycznego. Teraz, gdy czegoś nie rozumiem zaglądam do słownika jednojęzycznego który polecaliście u siebie. To bardzo pomaga! I kiedy ktoś mnie pyta gdzie tłumaczę słowa, których nie rozumiem, zawsze polecam ten słownik. To genialne rozwiązanie.

Od niedawna mam chłopaka, który jest Norwegiem. Rozmawiamy tylko po norwesku i dopiero w ostateczności, kiedy nie rozumiem, on tłumaczy mi to na angielski. Jego rodzina z początku używała angielskiego w rozmowach ze mną, jednak on powiedział im, że śmiało mogą mówić po norwesku. Byłam z siebie bardzo dumna. Faktycznie potem jego tata przyznał, że nigdy się nie spodziewał, że ktoś po 9 miesiącach pobytu może TAK mówić po norwesku.

Ja nadal uważam że bardzo długa i kręta droga przede mną, bo to co potrafię to zaledwie wierzchołek góry lodowej, ale i tak jestem bardzo zadowolona z postępów. Dla mnie najlepszą metodą do nauczenia się języka było wskoczenie w to środowisko i zamieszkanie z norweską rodziną. :)

Gall

Gall mieszka i pracuje w Weimarze (w Niemczech), gdzie pisze doktorat z architektury. Jego żona jest Indonezyjką, więc córka, Kirana wychowuje się w wielojęzycznej rodzinie.

Zapytany o to, ile mu zajęła nauka poszczególnych języków oraz jakimi metodami, odpowiedział:

Języki, owszem częsty temat u nas. Kirana ogarnia 4, więc jest niezłym laboratorium. Ale jeśli chodzi o mnie:

  • angielski – od dziecka przez ojca, ale nie tak konsekwentnie, jak u mojego brata. U niego konsekwencja taty (mówił do niego tylko po angielsku) spowodowała wykształcenie oddzielnej przegródki na angielski, przez co korzysta on z niego “z pierwszej ręki”, a nie poprzez analogię do języka polskiego.
  • niemiecki – 5 lat intensywnej nauki w liceum, potem 10 lat przerwy, teraz od 2 lat intensywnie przez codzienny kontakt i pracę – jako 3 język przychodzi dużo trudniej.
  • włoski – zaprzeczeniem trudności w niemieckim jest włoski – nauczyłem się go w zasadzie sam – przez podręcznik i słuchawki (codzienna godzinna dawka lekcji i piosenek w metro) – w 9 miesięcy do poziomu dobrej komunikacji, a przez kolejne 9 miesięcy przez nieustanny kontakt z Włochami do poziomu prawie nierozpoznawalnego tubylca – oczywiście bez przesady, no i teraz znowu słówka wygasają.”

Moim zdaniem obie te historie są imponujące. Czy nie byłoby świetnie nauczyć się komunikatywnie języka w ciągu tych przykładowych dziewięciu miesięcy?

Pewnie, że tak!

A jeśli zrobi się z tego 1,5 roku, to czy nadal byś się na to pisał?

Czemu nie, to i tak dobry wynik.

Ok, a jeśli się przedłuży do pięciu lat, to czy nadal chcesz poznać swój wymarzony język?